top of page

ĆWICZENIA

 

Ćwiczenia oddechowe i rozluźniające

 

Ćwiczenie 1

Kładziemy się na plecach tak, żeby było nam wygodnie. Zamykamy oczy. Ręce układamy swobodnie wzdłuż tułowia. Wyobrażamy sobie, że leżymy na pięknej zielonej łące i jest nam dobrze, ciepło, miło, przyjemnie. Wypełniamy się powietrzem spokojnie, miarowo, jak przed błogim snem. Leżymy spokojnie, niech oddech „sam się oddycha”. Ćwiczenie to wykonujemy, leżąc na plecach, na brzuchu, na prawym i lewym boku. Przy leżeniu na boku ręce wyciągamy za głowę bardzo luźno.

 

Ćwiczenie 2

Bierzemy oddech. Wykonujemy skłon do ziemi; ręce i głowa swobodnie opadają ku podłodze. Jednocześnie z tym ruchem „wyparskujemy” powietrze. Powracamy do pozycji pionowej ze swobodnym wdechem.

Do ćwiczenia w samochodzie


Ćwiczenie 1

Wykonujemy pięć swobodnych wdechów nosem i wydechów ustami.

Ćwiczenie 2

Nabieramy powietrze nosem, przytrzymujemy w płucach kilka sekund i wypuszczamy ustami. Ważna jest faza zatrzymania powietrza w płucach.

Ćwiczenie 3

Ziewamy i przeciągamy się jak po przebudzeniu. (Ale tylko wtedy, gdy samochód stoi).

Ćwiczenie 4

Napinamy gwałtownie wszystkie mięśnie ciała, biorąc równocześnie wdech nosem. Utrzymujemy napięcie i powietrze w ciele; liczymy w myślach: 101, 102, 103, 104, 105, 106, 107... Wypuszczamy powietrze ustami powoli i równomiernie. W tym samym czasie rozluźniamy całe ciało. Ćwiczenie dobrze się sprawdza przed trudnym spotkaniem, rozmową handlową, rozmową z szefem czy innymi stresującymi zajęciami. Pomaga również odprężyć się w stanach zmęczenia. Można je wykonywać na siedząco, np. w samochodzie, przy własnym biurku, ale też na stojąco, praktycznie gdziekolwiek. W pozycji stojącej, by dobrze napiąć całe ciało, należy wspiąć się na palce.
 

Ćwiczenia i łamańce językowe

 

ĆWICZENIE 1
Ćwiczymy spółgłoski przedniojęzykowe twarde, czytając od lewej do prawej:

bada-tata-zeza-sasa-sadza-saca-nana-mała
lade-tate-zeze-rese-jedze-lece-wene-łełe
żydy-syty-zyzy-łysy-rydzy-mecy-cyny-wiły
dodo-soto-wozo-roso-wodzo-noco-mono-woło
cudu-kitu-guzu-musu-budzu-dzucu-lunu-mułu
dędą-gętą-zęzą-sęsą-nędzą-mącą-nęną-wołą
będę-dątę-żezę-rzęsę-nędzę-nęcę-nęnę-dołę
gaża-sasza-radża-czazca-lala-mara
leże-lesze-zedże-ciecze-mele-mere
ryży-myszy-bydży-puczu-lulu-muru
bożo-moszo-bodżo-koczo-wolo-moro
rużu-puszu-budżu-łuczu-mulu-muru
dążą-kąszą-sądżą-sączą-wolą-rąrą
leżę-węszę-rędżę-męczę-wolę-ręrę.

 

ĆWICZENIE 2

Wymawiamy starannie sylaby:

 

pra-rpa            pro-rpo            pre-rpe            pru-rpu

pri-rpi              pry-rpy            prą-rpą            prę-rpę

kra-rka            kro-rko            kre-rke            kru-rku

kri-rki              kry-rky            krą-rką            krę-rkę

 

ĆWICZENIE 3

Czytamy starannie tekst:

 

W gąszczu szczawiu we Wrzeszczu

klaszczą kleszcze po deszczu,

szepcze szczygieł w szczelinie,

szczeka szczeniak w Szczuczynie,

piszczy pszczoła pod Pszczyną,

świszcze świerszcz pod leszczyną,

a trzy pliszki i liszka

taszczą płaszcze w Szypliszkach.

 

Trzódka piegży drży na wietrze,

chrzęszczą w zbożu skrzydła chrząszczy,

wrzeszczy w deszczu cietrzew w swetrze,

drepcząc w kółko pośród gąszczy.

 

Mała muszka spod Łopuszki chciała mieć różowe nóżki

– różdżką nóżki czarowała, lecz wciąż nóżki czarne miała.

– Po cóż czary, moja muszko? Ruszże móżkżkiem, a nie różdżką!

Wyrzuć wreszcie różdżkę wróżki i unurzaj w różu nóżki!

 

ŁAMAŃCE JĘZYKOWE:

 

Zaczynamy wymawiać powoli każde zdanie i powtarzamy je wielokrotnie. Jeżeli uda nam się wypowiadać zdania poprawnie bez przekręcania brzmienia słów, zwiększamy tempo. Dobrej zabawy!

1. Nie pieprz Pietrze wieprza pieprzem, bo przepieprzysz Pietrze pieprzem wieprza.

2. Strzelec Strzałkowski wystrzelił, nie celując, lecz strzaskał strzałą gałąź, nie ustrzeliwszy cietrzewia.

3. Lojalna Jola lubi lojalnego jelenia.

4. Rozrewolweryzowany rewolwerowiec z rozrewolweryzowanym rewolwerem rozrewolweryzował rewolwer rozrewolweryzowanego rewolwerowca.

 

5. Cyklopentanoperhydrofenantren.

 

6. Wydezodorantowany.

 

7. Noraminofenazonummetanosulfonikumnatrium.

 

8. Bengalski skunks tańczył tango i bajabongo nad rzeką w Kongo z antylopą bongo.

 

9. Niech Jadzia trzyma Jadzię, bo tramwaj jedzie i Jadzię przejedzie.

 

10. My, indywidualiści, wyindywidualizowaliśmy się z rozentuzjazmowanego tłumu, który oklaskiwał przeintelektualizowane i przeliteraturalizowane dzieło.

 

Poezja dykcyjna

 

ĆWICZENIE 1

Czytamy na głos ze zrozumieniem, dokładnie artykułując samogłoski.

 

Z wykładów: „Sześć przykładów układów w świecie owadów”


Rój pcheł kłuł w brzuch rój pszczół. Rój pszczół
Miał gdzieś rój pcheł: kłuł w brzuch rój much.
Rój much wpół spuchł: miał gdzieś rój pszczół,
Bo kłuł go gdzieś rój pcheł, a kłuł,
Bo czuł rój much, gdzie zad, gdzie brzuch.
Rój pszczół kłuł w brzuch rój much. Rój much
Miał gdzieś rój pszczół: kłuł w brzuch rój pcheł.
Rój pcheł wpół spuchł: miał gdzieś rój much,
Bo kłuł go gdzieś rój pszczół, a kłuł,
By czuł rój pcheł, gdzie zad, gdzie brzuch.
Rój much kłuł w brzuch rój pcheł. Rój pcheł
Miał gdzieś rój much: kłuł w brzuch rój pszczół.
Rój pszczół wpół spuchł: miał gdzieś rój pcheł,
Bo kłuł go gdzieś rój much, a kłuł,
By czuł rój pszczół, gdzie zad, gdzie brzuch. (...)

 

(S. Barańczak)

 

ĆWICZENIE 2

Czytamy na głos, bardzo starannie wypowiadając wszystkie głoski.
UWAGA! Nie dociskamy szeleszczących, czyli s, c, sz, cz.

 

Wiersz, w którym ciągle syczy


Szczepan Szczygieł z Grzmiących Bystrzyc
Przed chrzcinami chciał się przystrzyc.

 

Sam się strzyc nie przywykł wszakże,
Więc do szwagra skoczył: „Szwagrze!

 

Szwagrze, ostrzyż mnie choć krzynę,
Gdyż mam chrzciny za godzinę!”


„Nic prostszego! – szwagier na to.
Żono! Brzytwę daj szczerbatą!

W rżysko będzie strzechę szczygła,
Ta szczerbata brzytwa strzygła!”

 

Usłyszawszy straszną wieść,

Szczepan Szczygieł wrzasnął: „Cześć!”

 

I przez rzekę poza szosą
Niestrzeżony prysnął w proso

 

(L.J. Kern)

 

ĆWICZENIE 3

Na początku czytamy powoli, dokładnie i poprawnie wszystkie głoski. Stopniowo zwiększamy tempo, starając się zachować poprawność wymowy.


Dam ci ptaszka

 

Zamiast bać się czarnej dziury,
lękać się imperium zła,
ludzie, ludzie zakładajmy chóry,
wszędzie gdzie się da.

Chór na dworcu,
chór na plaży,
chór upadłych dziennikarzy,
chór noszących okulary,
chór imienia Che Guevary,
chór wyniosłych decydentów,
chór wypożyczalni sprzętów,
chór powracających z gór,
i zwalczających dur.

Nie trać czasu na wygłupy,
miałeś chamie czapkę z piór,
ludzie, ludzie zbierzmy się do kupy,
i załóżmy jakiś chór .

Chór w komendzie,
chór w szpitalu,
chór hurtowni i detalu,
chór klientów punktu ksero,
mały męski chór hetero,
chór budowy autostrady,
chór turystów spod Hurghady,
i podpierających mur,
chór pradawnych cór.

Zamiast wyczekiwać kiedy,
wróg zaczai się u bram,
ludzie, ludzie każdy z nas ma kredyt,
pozostały nam ...

O jasny, jasny ptasząt śpiew

W krwawym polu srebrne ptasze,
Dam ci ptaszka jakich mało,
Ej! Przeleciał ptaszek.

(A. Andrus)

 

ĆWICZENIE 4

Czytamy na głos, starając się zachować rytm wiersza. Dokładnie wypowiadamy samogłoski i akcentujemy końcówki wyrazów.

 

Karnawał w Soplicowie


Zagrano poloneza. Podkomorzy rusza
I z lekka zarzuciwszy wyloty kontusza
Podaje rękę Zosi odzianej w atłasy,
Gdy wtem stanął i mruknął: – Cóż to za hałasy?
Faktycznie, w sali trwała wrzawa niepojęta,
Ci stronę Asesora, ci brali Rejenta,
Jedni byli za Kusym, drudzy za Sokołem,
Już też pierwsze butelki fruwały nad stołem,
Już Jankiel, który właśnie szedł podlewać kwiatki,
Dostał nagle po pejsach półmiskiem sałatki,
Kiedy zacny ksiądz Robak wskoczył na kominek
I krzyknął: – Niech rozstrzygnie ten spór pojedynek!
– Tak racja, pojedynek! – goście zakrzyknęli
I obu adwersarzów ku sobie popchnęli.
Rejent za bok się schwycił, lecz nie miał rapieru,
Więc warknął: – Ha, sprowadzę ja cię do parteru!
Jakoż i rzeczywiście, złapawszy za kłaki,
Szarpnął i Asesora stawił na czworaki,
Ten jednakże na atak odpowiedział godnie –
Dwakroć kłapnął zębami i przegryzł mu spodnie.
Ugodzony w słabiznę, biedny Rejent z bolu
Wrzasnął, skoczył i zawisł był na żyrandolu.
Chwilę wisiał, jednakże żyrandol starawy
Urwał się i wpadł z trzaskiem we środek zastawy.
Rozprysły się po izbie mięsiwa i sosy,
Aromatyczne miody, treściwe bigosy.
Obie podkomorzanki spryskała musztarda,
Telimenie za dekolt wskoczyła pularda
Tylko co upieczona i jeszcze skwiercząca,
Ta zasię, gdy nie mogła wytrzymać gorąca
Zrzuciła przyodziewek, tracąc prawie zmysły,
Aż hrabia mruknął kwaśno: – Hm... biuścik obwisły,
Teraz widać dopiero, gdy braknie stanika,
Że przypomina uszy mojego jamnika,
Którym szczułem niedźwiedzie z Nalibockich lasów
Wraz z baronem Dreptakiem i z księciem Denasów!
Nie skończył jeszcze mówić, kiedy wpadł nań Ryków,
Skłębiony z całą kupą innych biesiadników,
Zaś staruszek Gerwazy wydał grzmiący poryk,
Wsadził w omszałą pochwę prastary scyzoryk
I mruknął, uśmiechnięty od ucha do ucha:
– Nu ot, miał być karnawał – wyszła rozpierducha!
Wersja II
I zawołał na widok walczących szlachciców:
– Chroń nas, Panie, od ognia, wojny i kibiców!

 

(A. Waligórski)

 

ĆWICZENIE 5

Czytamy na głos ze zrozumieniem, dokładnie artykułując samogłoski.


Piosenka o pszczółkach

 

Czterdzieści małych pszczółek
Mieszkało w lesie na drzewie
A jedna była mizerna
Zostało trzydzieści dziewięć

Trzydzieści dziewięć pszczółek
Zaprzyjaźniło się z łosiem
A jednej łoś nie lubił
Zostało trzydzieści osiem

Trzydzieści osiem pszczółek
Jesienią klepało biedę
I jak się łatwo domyślić
Zostało trzydzieści siedem

Trzydzieści siedem pszczółek
Zimą nie miało co jeść
I – że tak zażartuję –
Zostało trzydzieści sześć

Trzydzieści sześć pszczółek
Mieszkało w lesie pod listkiem
I przyleciała wrona
I zadziobała wszystkie!!!

Być może w tej piosence
Optymizmu jest mało
Ale przynajmniej krócej
Niż się zapowiadało!

 

(A. Andrus)

 

ĆWICZENIE 6

Czytamy na głos, przechodząc od szeptu do pełnego głosu.

 

Hop, szklankę piwa

 

Na skale czarnej, spadającej w morze
stoi mój zamek
oplata go galeria w koronki z białego marmuru
w koronki z białego marmuru?
w koronki z białego marmuru?
tak!
chciałem coś pisać
co? co? co? co?
coś dżwięczy jak daleki gong
gong, gong, gong
coś dżwięczy jak daleki gong świątyni
kiedy? kiedy? kiedy?
kiedy, kiedy wieczorne niebo migdałowe
sklepi swą kopułę nad miastem

Nad zrębem planety, pośród gwiezdnej nocy
szereg alefów w nieskończoność pełznie
i nieskończoność unieskończoniona
zawiera sama w sobie przez siebie zdradzona
kłęby, kłęby, kłęby tytanów
i rogate, i rogate widma
sypią, sypią, sypią gwiazd roje w wydarte otchłanie
myśl własne wątpia zapuściła szpony
i gryzie siebie sama w swej własnej otchłani
lecz myśl ta czyja? samo się nie myśli
tak jak grzmi samo i samo się błyska
punkt się sprężył w n wymiarów przestrzeń
i przestrzeń klapła jak przekłuty balon

Hop, hop, hop szklankę piwa
hop, hop, hop szklankę piwa
hop, hop, hop szklankę piwa
hop szklankę piwa hop!
dnem mojej duszy jest pierwotna mściwość
a moim herbem jest soczysta larwa
zdębiałych koni lawiny, lawiny
i oficerów zasmucone miny

Hop, hop, hop szklankę piwa
hop, hop, hop szklankę piwa
hop, hop, hop szklankę piwa
hop szklankę piwa hop!
ważę ciężary o jakich nie myślał żaden cezar świata
a wszystko ulata, ulata jak wata, ulata jak wata
hop szklankę piwa hop

Nad zrębem planety pośród gwiezdnej nocy
szereg alefów w nieskończoność pełznie
i nieskończoność unieskończoniona
zawiera sama w sobie przez siebie zdradzona
kłęby, kłęby, kłęby tytanów
i rogate, i rogate widma
sypią, sypią gwiazd roje w wydarte otchłanie
myśl własne wątpia zapuściła szpony
i gryzie siebie sama w swej własnej otchłani.

(M. Grechuta)

bottom of page